aaa4 |
Grey_mouse |
|
|
Dołączył: 01 Kwi 2016 |
Posty: 4 |
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
|
|
|
|
|
Kiedy sie juz nagadalysmy do syta, poszlam ze swoja Janie do "Metra", takiego cholerycznie drogiego sklepu na dworcu, bo tam jest dlugo otwarte. Dla Janie kupilam dwie torby pokarmu dla psow, a dla siebie od metra puddingow. Potem zadzwonilam do Narkononu i zapytalam, czy moge wrocic. Powiedzieli, ze tak. Ja na to, ze przyprowadze przyjaciolke Nie dodalam, ze ta przyjaciolka to Janie.
Wprawdzie nie bardzo sie nad tym zastanawialam, ale w gruncie rzeczy od poczatku bylo dla mnie jasne, ze tam wroce. No bo gdzie mialam sie podziac? Mame by chyba szlag trafil, jakby mnie zobaczyla pod drzwiami. Poza tym moja siostra wyniosla sie akurat od ojca i mieszkala teraz z mama, w moim lozku i w moim pokoju. Nie chcialam pryskac na giganta. Byc kompletnie zalezna od jakiegos klienta, ktory zgodzi sie mnie przenocowac, to juz bylo dla mnie ostatnie dno. Nigdy jeszcze nie zostalam u klienta na noc, bo to automatycznie oznaczalo dymanie. Ale przede wszystkim wciaz naprawde chcialam wyjsc z nalogu, i dalej mi sie wydawalo, ze mi sie to uda w Narkononie, no bo innego wyboru nie mialam.
W domu - Narkonon nazywalismy po prostu domem - przyjeli mnie chlodno, ale nic nie gadali. Nie gadali tez nic na Janie. Bylo tu juz ze dwadziescia kotow, a teraz doszedl jeszcze pies.
Przynioslam ze strychu stare koce i zrobilam dla Janie legowisko obok swojego lozka. Nastepnego dnia rano pies obsral i zasikal caly pokoj. Janie nigdy nie nauczyla sie czystosci. Miala normalnego zajoba. Tak jak i ja. Kochalam Janie. Nie mialam zadnych oporow, zeby po niej sprzatac.
Od razu wrzepili mi dodatkowa sesje. Zupelnie mi to wisialo. Wszystko odwalalam mechanicznie. Wkurzalo mnie tylko, ze przez tyle godzin nie jestem z psem. W tym czasie zajmowali sie nim inni, i bylam przez to cala chora, bo to mial byc przeciez moj pies. Kazdy sie z Janie bawil, a ona szla do kazdego, bo miala w naturze cos z dziwki. Wszyscy ja dokarmiali i robila sie coraz grubsza. Ale tylko ja z nia rozmawialam, jak bylysmy same. Przynajmniej mialam kogos, z kim moglam pogadac.
Pryskalam stamtad jeszcze dwa razy. Za ostatnim razem nie bylo mnie cztery dni. Czyli po raz pierwszy na trasie. Mieszkalam przez ten czas u Stelli, bo jej mama pijaczka byla akurat na odwyku w klinice psychiatrycznej. Znowu zaczal sie stary syf. Klient, dzialka, klient, dzialka. Potem dowiedzialam sie, ze Detlef pojechal z Berndem do Paryza. Normalnie padlam.
To juz dno, zeby chlopak, ktory byl dla mnie prawie jak maz, wyjezdzal sobie z Berlina i nawet mnie o tym nie powiadomil. Zawsze marzylismy, zeby wspolnie wyjechac do Paryza. Chcielismy wynajac maly pokoik na Montmartrze czy gdzies i zapomniec o cpaniu, bo nigdy nie slyszelismy, zeby w Paryzu byli narkomani. Wydawalo sie nam, ze tam nikt nie cpa. Ze jest tylko kupa zwariowanych artystow, ktorzy popijaja kawe i od czasu do czasu wino.
No wiec Detlef pojechal z Berndem do Paryza. Nie mialam juz przyjaciela. Bylam sama na tym swiecie, bo z Babsi i Stella znowu zaczelysmy sie scinac o jakies duperele. Zostala mi tylko Janie.
Zadzwonilam do Narkononu, a oni mi mowia, ze mama juz zabrala moje rzeczy. Czyli, ze mama tez mnie skreslila. Jakos tak mnie to wscieklo. Pomyslalam sobie, ze ja im jeszcze wszystkim pokaze. Chcialam im udowodnic, ze potrafie dac sobie rade sama.
Pojechalam do Narkononu, no i jakos mnie przyjeli z powrotem. Jak wsciekla lazilam na wszystkie sesje. Robilam wszystko, co mi kazali. Zrobilam sie autentyczna prymuska i znowu chodzilam do tego detektora klamstw, i wskazowka nigdy sie nie wychylila, kiedy mowilam, ze sesja niesamowicie duzo mi dala. Myslalam sobie, teraz dasz rade, nie ma sily. Wlasnie teraz. Nie zadzwonilam do mamy, chociaz zabrala stad wszystkie moje rzeczy. Pozyczalam lachy od ludzi. Chodzilam w majtkach chlopakow. Ale bylo mi wszystko jedno. Nie chcialam prosic mamy, zeby mi przyniosla z powrotem moje rzeczy.
Ktoregos dnia zadzwonil ojciec: - Czesc, Christiane. Sluchaj no, |
|